Trendy w diecie i fitnessie na rok 2005

Niski poziom węglowodanów odpada, sytość wchodzi.

Gorące trendy w diecie i fitness na rok 2005

Niski poziom węglowodanów odpada, sytość wkracza do gry.

Reviewed by Charlotte E. Grayson Mathis,?MD Z archiwum lekarza

Tak jak archeolodzy badają historię cywilizacji, odkopując kolejne warstwy ziemi, tak samo można prześledzić historię mojej diety i programów ćwiczeń, przekopując się przez warstwy w mojej szafie. A przynajmniej można było, dopóki się nie przeprowadziłam i nie zostałam zmuszona do wyprzedaży. Przeglądanie starych książek, kaset wideo i sprzętu było jak wskoczenie do wehikułu czasu z trendami w fitnessie.

Była tam dieta Scarsdale, dieta grejpfrutowa, dieta Zone. Były też: "Abs of Steel", "Buns of Steel", "Achilles Tendons of Steel" (nie do końca), "Jazzercise" i "Tae Bo". Nie zapominajmy też o wałku do ćwiczeń mięśni brzucha, urządzeniu Thighmaster i Buttmaster. Przyznaję, że nie do końca dałam się nabrać na każdą z tych diet i ćwiczeń, ale jak wiele osób poszukujących lepszego ciała, więcej niż kilka z nich przyciągnęło przynajmniej część mojego czasu i uwagi.

Wraz z nadejściem wysokokalorycznego sezonu świątecznego nie jest za wcześnie, by zacząć myśleć o trendach w dietach i ćwiczeniach na rok 2005, tych, które wkrótce będziemy ślubować przestrzegać po objadaniu się indykiem i plackiem dyniowym. Co pojawi się na horyzoncie - i czy te nowe trendy będą skwierczeć, potem gasnąć, czy przetrwają próbę czasu?

Niskowęglowodanowa dieta odchodzi do lamusa

Najważniejszym wydarzeniem dietetycznym roku 2005 może być początek końca pewnego trendu. Jeśli rok 2004 był rokiem pogromców węglowodanów - firmy takie jak Lean Cuisine, McDonald's czy dystrybutorzy piwa próbowały zarobić na wysokobiałkowym, niskowęglowodanowym szaleństwie - wielu ekspertów ds. żywienia przewiduje, że rok 2005 będzie rokiem upadku manii niskowęglowodanowej.

Podobnie jak szaleństwo na punkcie diety niskotłuszczowej osiągnęło szczyt na początku lat dziewięćdziesiątych, po czym zniknęło niemal tak szybko, jak się pojawiło, tak samo fobia węglowodanowa wydaje się być na wyciągnięcie ręki. Harry Balzer, który śledzi zwyczaje żywieniowe Amerykanów dla NPD Group, wiodącej krajowej firmy zajmującej się badaniami rynku, przewiduje, że dieta niskowęglowodanowa zacznie słabnąć po osiągnięciu szczytu w 2004 roku (nie za wcześnie dla takich firm jak Krispy Kreme, która winą za spadek sprzedaży obarcza policję węglowodanową).

Badania przeprowadzone przez NPD pokazują, że liczba osób w USA, które deklarują, że stosują diety ograniczające węglowodany, takie jak Atkins czy South Beach, osiągnęła w styczniu najwyższy poziom 9%. Od tego czasu liczba ta spadła do około 7%. Nie oznacza to jednak, że jeszcze przez wiele lat na półkach supermarketów nie będzie można znaleźć produktów low-carb. W końcu niskotłuszczowe ciasteczka Snackwell's są nadal obecne na rynku, mimo wielu lat spadków sprzedaży.

"Nie można jednak walczyć ze statystykami" - mówi Bonnie Taub-Dix, RD, dietetyk z Nowego Jorku i rzeczniczka Amerykańskiego Stowarzyszenia Dietetycznego (ADA). "Podobnie jak w przypadku szaleństwa na punkcie produktów niskotłuszczowych, ruch low-carb tak naprawdę nie zmienił naszego wskaźnika otyłości. Wszystkie alejki z niskowęglowodanowymi produktami w supermarketach nie sprawiają, że Amerykanie są mniejsi. Jedyne, co robią, to powiększają portfele producentów [żywności]".

Rzeczniczka ADA, Cynthia Sass, RD, twierdzi, że konsumenci w końcu zrozumieli podstawowe wady podejścia do jedzenia opartego na zasadzie "dobre jedzenie, złe jedzenie". "Kiedy wybierasz jeden składnik odżywczy i próbujesz sprawić, by zdrowe odżywianie polegało tylko na nim, to nie działa" - mówi. "Kiedy mieliśmy fobię na punkcie tłuszczu, usunięcie tłuszczu oznaczało dodanie cukru. Teraz rezygnacja z węglowodanów oznacza dodanie tłuszczu. Na rynku dostępne są produkty o niskiej zawartości węglowodanów, które mają więcej kalorii netto niż ich oryginalne wersje, ponieważ producent zastąpił węglowodany tłuszczem".

Sass przewiduje, że pozytywną stroną wahadła od niskotłuszczowego do niskowęglowodanowego jest to, że konsumenci mogli dowiedzieć się czegoś więcej na temat idei równowagi w wyborze żywności dzięki tym szalonym wahaniom w przód i w tył. "Nie musi to być wszystko albo nic, chodzi o to, ile przyjmujemy danego składnika odżywczego w porównaniu z tym, czego potrzebuje nasz organizm" - mówi.

Co może zastąpić liczenie węglowodanów w sercach, umysłach i taliach Amerykanów dbających o wagę?

Nowa dieta sytościowa

Dieta sytości polega na spożywaniu większej ilości pokarmów, które powodują uczucie sytości, ale nie powodują tycia. Ekspert ds. żywienia z Penn State, dr Barbara Rolls, nazywa to "wolumetrią" i wyda książkę towarzyszącą jej wydanemu w 2003 r. Planowi kontroli wagi "Wolumetria: Feel Full on Fewer Calories", która ukaże się wiosną. Eksperci dietetyczni uważają, że jest to pomysł, którego czas wreszcie nadszedł.

"Ludzie często utożsamiali objętość z kaloriami, ale to nieprawda" - mówi Sass z ADA. "Teraz zaczyna do nich docierać, że dwa produkty mogą mieć dokładnie taką samą wartość odżywczą i liczbę kalorii, ale jeden z nich może mieć znacznie większą objętość, co oznacza, że szybciej poczujemy się syci. Ludzie to lubią, ponieważ jest to satysfakcjonujące, jedzenie trwa dłużej i daje poczucie, że zjedliśmy więcej".

Rozważmy na przykład porównanie winogron z rodzynkami. To mniej więcej to samo: rodzynka to suszone winogrono. Jednak 100 kalorii z rodzynek mieści się w zaledwie jednej czwartej filiżanki, podczas gdy 100 kalorii ze świeżych, całych winogron mieści się w prawie dwóch filiżankach. Różnica polega oczywiście na zawartości wody. "Jeśli dużą część pożywienia stanowi woda, ta część w zasadzie nie wlicza się do ilości spożywanych kalorii" - mówi Sass. "Po zjedzeniu dwóch filiżanek winogron będziesz czuł się usatysfakcjonowany, ale jeśli jesz rodzynki, bardziej prawdopodobne jest, że będziesz je ciągle wrzucał do ust".

Jak mówi, nie chodzi o to, aby przestać jeść rodzynki (lub czekoladę, ser i inne wysokokaloryczne, mało objętościowe pokarmy). Pamiętaj, że nie chodzi nam już o wyeliminowanie z diety całych kategorii produktów. Zamiast tego najpierw najadaj się pokarmami o dużej objętości, ale o niskiej zawartości kalorii, aby nie objadać się smakołykami o małej objętości.

Pokarmy, które znajdują się wysoko na skali sytości, to te, które są naturalnie bogate w wodę: owoce, warzywa, fasola, ryby i drób. Jak mówi dietetyk Taub-Dix, wszystko, co zawiera błonnik, np. płatki zbożowe o wysokiej zawartości błonnika, będzie dłużej utrzymywać się w organizmie. "Pokarmy o wysokiej zawartości błonnika tworzą masę, zwłaszcza gdy są połączone z płynami, takimi jak woda lub mleko".

Ekspert ds. żywienia Rolls zaleca również "potrawy bogate w wodę" jako część planu sytości - potrawy takie jak zupy, gulasze i zapiekanki (wróciły!). Nawet potrawy o dużej zawartości kalorii, takie jak makaron, mogą być smaczne, jeśli tylko nie będzie się ich zbyt dużo, a dużo warzyw.

W pełni sił

Hasło przewodnie fitness w 2005 roku? Kondycja rdzenia. Ten trend - polegający na wzmacnianiu i stabilizacji mięśni w środkowej części ciała - pojawił się już kilka lat temu, wprowadzony do świata fitness przez fizjoterapeutów, ale dopiero zabawny sprzęt i zajęcia sprawiły, że stał się najgorętszą rzeczą w klubie fitness.

"Dziesięć lat temu nie sądzę, żebyśmy mieli takie zabawki, jakie mamy teraz, które sprawiają, że praca nad rdzeniem jest przyjemniejsza" - mówi Kathie Davis, dyrektor wykonawczy IDEA Health and Fitness Association, które reprezentuje około 19 000 profesjonalistów w dziedzinie ćwiczeń w 80 krajach. Mówi ona nie tylko o dużych, jasnych piłkach stabilizacyjnych, ale także o piłkach BOSU, deskach chybotliwych i wałkach z pianki - wszystkie one stają się obowiązkowym wyposażeniem wielu centrów fitness.

W najnowszym badaniu IDEA 60% centrów członkowskich oferuje sprzęt do ćwiczeń równowagi, taki jak piłki BOSU i deski do ćwiczeń (wzrost o 67% w stosunku do zeszłego roku), 64% oferuje zajęcia core conditioning (wzrost o 59%), a 87% posiada piłki stabilizacyjne (wzrost o 56%).

"Ludzie zaczęli zdawać sobie sprawę, że wzmocnienie rdzenia jest najważniejszą rzeczą, która umożliwia im wykonywanie wszystkich czynności, które chcą wykonywać" - mówi Davis. "Jeśli chcę w przyszłym sezonie jeździć na nartach, muszę koniecznie wzmocnić rdzeń. Uwielbiam grać w tenisa i wiem, że dzięki temu poprawię swój serwis i będę szybszy na korcie". Kondycja rdzenia nie ogranicza się tylko do sportu: Silniejszy odcinek środkowy pomaga w codziennych czynnościach, takich jak noszenie zakupów lub opieka nad krnąbrnym dwulatkiem.

Debi Pillarella, dyrektor ds. fitnessu roku 2004 w American Council on Exercise, twierdzi, że w nadchodzącym roku pojawi się więcej kreatywnych sposobów budowania równowagi i wzmacniania rdzenia. Rolki z pianki, jedna z nowych zabawek, która już znalazła się na pierwszym miejscu w ankiecie IDEA, idzie o krok dalej niż piłka BOSU. "Piłka BOSU to jedno urządzenie, na którym się stoi, natomiast wałki piankowe zakłada się pod każdą stopę" - mówi Pillarella. "To tak, jakbyś próbował balansować na kłodach, a to jeszcze większe wyzwanie". Początkujący mogą zacząć od wałków piankowych (które wyglądają jak makaron do basenu) przeciętych na pół, aby na początku mieć bardziej płaską podstawę do balansowania.

I zgadnij, co wróciło? Hula-hoop! I to już nie tylko dla dzieci. Tym razem jest obciążone, aby stanowiło dodatkowe wyzwanie, mówi Pillarella. "Dodaje element gry i zabawy do pracy nad stabilnością mięśni" - mówi i przewiduje, że będzie to hit w sezonie wakacyjnym.

Ćwiczenie dla umysłu i ciała

Ponieważ popularność pilatesu wydaje się nie mieć końca, bystre kluby zdrowia połączyły ten popularny program ćwiczeń kondycyjnych z innymi gorącymi ćwiczeniami umysłu i ciała, takimi jak joga i tai chi, tworząc hybrydy, takie jak Yogilates. Łączą także trening siłowy z pilatesem lub jogą. Według badania przeprowadzonego przez Stowarzyszenie Zdrowia i Fitnessu IDEA, w ubiegłym roku ponad jedna trzecia klubów fitness oferowała zajęcia łączące pilates i jogę, a ponad dwie trzecie przewiduje, że trend ten stanie się bardziej powszechny w tym roku.

"Osoby z wyżu demograficznego, które w wieku 20 lat uprawiały intensywny aerobik, teraz, po czterdziestce, szukają łagodniejszych zajęć, które nadal będą dla nich wyzwaniem" - mówi Davis. "Joga i pilates pracują nad podobnymi mięśniami, a obie metody są spokojniejsze i nie wymagają dużego wysiłku, więc świetnie ze sobą współgrają".

Bolące stawy starzejących się osób z wyżu demograficznego mogą również stanowić przyczynę rosnącej popularności i coraz większej różnorodności zajęć ćwiczeń w wodzie. Około 35% klubów objętych badaniem IDEA oferuje programy ćwiczeń w wodzie, które obecnie obejmują wszystko, od biegania w głębokiej wodzie po ai chi (wodne tai chi) i Aquando (tak, sztuki walki w wodzie). "Dodaje to oporu i daje fantastyczny trening, jednocześnie zmniejszając ryzyko urazów na poziomie stawów" - mówi dyrektor fitness Pillarella.

Hot