Cudowna kobieta angażuje się w badania nad rakiem
Lambeth Hochwald
8 września 2022 roku - Kiedy Lynda Carter mówi o swoim zmarłym mężu, Robercie Altmanie, od razu można wyczuć, że był to romans na miarę wieków.
"Jak często powtarzałam, jeśli byłeś przyjacielem Roberta, byłeś jednym z najszczęśliwszych ludzi na świecie" - mówi Carter, piosenkarka-autorka tekstów i aktorka najbardziej znana z roli Wonder Woman w serialu z lat 70-tych, która poślubiła Altmana, adwokata, w 1984 roku.
Dla Carter, Altmana i ich dzieci, Jessiki i Jamesa, wszystko zmieniło się w 2017 roku, kiedy u Altmana zdiagnozowano mielofibrozę, rzadkie zaburzenie szpiku kostnego - około jeden przypadek jest zgłaszany na 100 000 Amerykanów każdego roku - które zostało wykryte podczas rutynowego badania krwi.
"Robert nigdy nie był chory ani jednego dnia w swoim życiu" - mówi w wywiadzie. "Jeździł na nartach i pływał, i pod wieloma względami byliśmy razem w kwiecie wieku. Kiedy został początkowo zdiagnozowany, nie byliśmy nawet pewni, co mu dolega. Mówiło się, że ma rzadką chorobę krwi, a nie raka".
Rodzinie kazano czekać i zobaczyć, czy choroba się pogorszy, co niestety nastąpiło, dokładnie w momencie uderzenia COVID-19.
Stan ten może postępować od mielofibrozy do wtórnej ostrej białaczki szpikowej (sAML), rzadkiego raka krwi, mówi Michael Caligiuri, MD, wiodący badacz w dziedzinie immunologii, chłoniaków i białaczki oraz prezes City of Hope National Medical Center, jednej z największych organizacji zajmujących się badaniem i leczeniem raka w USA.
"Ta choroba jest przewlekła i powoli zmienia się, ale kiedy postępuje bardziej ostry do postaci białaczki, może postępować szybko", mówi.
W ostrej fazie, nie ma wiele, że można zrobić dla pacjenta.
"To staje się bardzo sytuacja życia i śmierci," mówi. "Chcesz mieć nadzieję na najlepsze, ale musi istnieć oczekiwanie najgorszego w zakresie próby przygotowania pacjenta i rodziny na to, co może nadejść, aby mogli zacząć psychologicznie i prawnie uporządkować życie tej osoby".
Pomimo wszelkich starań, Altman zmarł w lutym 2021 roku w wieku 73 lat.
Teraz, aby uhonorować swojego męża, Carter przekazuje swój czas i zasoby, aby stworzyć Robert & Lynda Carter Altman Family Foundation Research Fund, współpracując z Translational Genomics Research Institute (TGen), wiodącym instytutem badań biomedycznych, który jest częścią City of Hope.
Cel: przyspieszenie krytycznych badań, które poprawią wczesne wykrywanie i przeżywalność tego trudnego do leczenia raka krwi.
"Jestem podekscytowany, że mogę być częścią tego zespołu i wiedzieć, że mogę odegrać małą rolę w pomaganiu innym rodzinom, które stoją w obliczu tej samej diagnozy" - mówi Carter. "To ekscytujące widzieć postępy, jakie czynią ci naukowcy, od badań genomowych do wszechświata trylionów kodów, które mogą rzeczywiście stać się kiedyś terapią lekową".
Wraz z powstaniem fundacji pojawią się fundusze na opracowanie lepszej diagnostyki i lepszych metod leczenia.
"W wielu przypadkach badania te rzucą światło także na inne pokrewne zaburzenia" - mówi Caligiuri. "Rak jest chorobą genów i w większości przypadków nie dziedziczymy go po naszych matkach czy ojcach, ale DNA zostaje podmienione w jednej z trylionów komórek naszego ciała, w sposób, w jaki słowo jest źle napisane".
Co dzieje się dalej, to fakt, że komórka nie umiera.
"Zamiast tego, ulega reakcji jądrowej i rośnie i rośnie" - mówi. "W tym przypadku pierwszym dowodem na istnienie problemu była mielofibroza. Ta tykająca bomba zegarowa trwała, aż eksplodowała w białaczkę".
Caligiuri mówi, że celem ich badań będzie opracowanie urządzenia, które może zmienić układ DNA lub zablokować zmiany w DNA, aby choroba nie postępowała do białaczki lub, jeśli tak się stanie, "abyśmy mogli przekształcić ją w stan przewlekły, a nie ostry, który zagraża życiu."
Dla Carter, ta fundacja jest jednym bardzo serdecznym sposobem, w jaki może uhonorować dziedzictwo jej męża.
"Kiedy straciłam Roberta, zostałam z tak wieloma pytaniami", mówi. "Chciałam zrozumieć, dlaczego rzadkie nowotwory są tak trudne do leczenia i jakie badania lub postępy w leczeniu były robione, aby to zmienić. Robert nigdy nie był zwolennikiem samouwielbienia, ale myślę, że to by mu się spodobało. Myślę, że Robert byłby tym naprawdę poruszony".