W dzisiejszym świecie prawie każda kwestia polityczna wydaje się polaryzować Amerykanów. Co się stało ze środkiem? Dlaczego nie możemy się po prostu dogadać?
The Nation Today: Divided We Stand?
W dzisiejszym świecie prawie każda kwestia polityczna wydaje się polaryzować Amerykanów. Co się stało ze środkiem? Dlaczego nie możemy się wszyscy dogadać?
Z archiwum doktora
Cytując prezydenta George'a W. Busha, "Jesteś albo z nami, albo z terrorystami".
Ale to nie jedyna schizma w naszym dzisiejszym społeczeństwie.
Jesteś albo za Bushem, albo przeciwko niemu. To samo dotyczy wojny w Iraku, kandydata na prezydenta Johna Kerry'ego, broni, aborcji i małżeństw gejowskich.
Z takimi wyborami nie ma się co dziwić, że środek pola walki odszedł w zapomnienie.
Dlaczego nie możemy się po prostu dogadać?
W wyborach prezydenckich w 2000 roku o zwycięstwie na Florydzie zadecydowała garstka głosów, niezależnie od tego, jak je liczyć. Demokratyczny nominat Al Gore wygrał w Nowym Meksyku tylko 366 głosami. A przez ostatnie cztery lata sytuacja nie zmieniła się aż tak bardzo. Chyba jeszcze nigdy w naszej historii kraj nie był tak podzielony przez politykę.
Ludzie albo kochają Busha, albo go nienawidzą. I to samo (do pewnego stopnia) dotyczy Kerry'ego. Sondaże konsekwentnie rozdzielają się po środku, a ludzie reagują na kwestie polityczne nie energiczną debatą, ale gniewem i jadem. Film Michaela Moore'a "Fahrenheit 911", szkalujący Busha, wywołuje Swift Boat Veterans, chętnych do poddania w wątpliwość męstwa Johna Kerry'ego w Wietnamie.
Dlaczego nagle jesteśmy tak stronniczy? Czy jest to reakcja na izolacjonizm wywołany terroryzmem, czy też działa tu coś bardziej podstawowego (lub bardziej skomplikowanego)?
"Intensywnie partyzanckie, gniewne uczucia po obu stronach są wyparciem strachu i bezradności wobec obecnej sytuacji na świecie" - opiniuje Kerry J. Sulkowicz, MD, psychoanalityk z Nowego Jorku.
"Sprawy są tak złe, jak były w ciągu ostatnich 20 lat, a wiele ma związek z 9/11 i globalnym zagrożeniem terroryzmem", mówi Sulkowicz, również przewodniczący komisji American Psychoanalytic Association ds. informacji publicznej.
Kiedy ludzie są wściekli i przestraszeni, mówi Sulkowicz, mają tendencję do większej polaryzacji i przyjmowania twardych, gniewnych pozycji w jednym lub drugim obozie.
"Obie strony stają się coraz bardziej niezdolne do zrozumienia drugiej strony" - mówi. "Jako społeczeństwo jesteśmy znacznie bardziej zaangażowani w walkę z naszymi wewnętrznymi wrogami, w przeciwieństwie do patrzenia na zewnątrz na to, jakie są prawdziwe zagrożenia". Ale "pod pewnymi względami dużo łatwiej jest walczyć z Kerrym niż z bin Ladenem".
Może być coś więcej w pracy niż obawy przed terroryzmem, mówi historyk prezydencki Tim Blessing, PhD, przewodniczący wydziału historii w Alvernia College w Reading, Pa.
Geografia jest czynnikiem
"Byłoby dziwne, gdyby ten [rodzaj polaryzacji] nie występował" - mówi Blessing, dyrektor Penn State's Presidential Performance Study.
Każdego roku Blessing podróżuje po kraju przez obszary wiejskie, podmiejskie i miejskie.
"Naprawdę podzieliliśmy się na trzy społeczeństwa - wiejskie, miejskie, podmiejskie" - mówi. Te społeczeństwa zwykle różnią się w kwestii broni, aborcji, polityki zagranicznej, religii i rodzin.
"Nie zgadzają się nawet w kwestii tego, jak ludzie powinni wyglądać" - mówi - "W Północnej Dakocie widziałem tylko jedną osobę z kolczykami na ciele i tatuażami, ale w Alvernia College, katolickiej instytucji, setki studentów mają kolczyki na ciele i tatuaże".
Czy jeszcze kiedyś będziemy przyjaciółmi?
Wiele z tych różnic nie jest podatnych na kompromis, mówi. "Jeśli uważasz, że Stany Zjednoczone są imperialistyczną potęgą, będziesz przeciwny wojnie w Iraku, ale jeśli uważasz, że Stany Zjednoczone próbują wprowadzić demokrację i prawo w pozbawionej prawa części świata, prawdopodobnie poprzesz tę wojnę" - mówi Blessing.
Innymi słowy, nie ma środka.
"Jedna grupa mówi, że aborcja to morderstwo, druga mówi, że kobieta ma prawo wyboru" - mówi.
To nie są drobne kwestie, mówi. "To są poważne kwestie, które sięgają samych podstaw tego, co oznacza bycie Amerykaninem lub człowiekiem".
Blame it on the Media
"To różni się od przeszłości w dużej mierze dzięki nowoczesnej komunikacji i nowoczesnym metodom transportu" - przypuszcza Blessing.
"Jesteśmy nosem w nos przez cały czas", mówi. Można na przykład włączyć Crossfire, talk show CNN, w którym liberalni pundici walczą werbalnie ze swoimi bardziej konserwatywnymi odpowiednikami, lub cały szereg innych programów informacyjnych napędzanych przez często ckliwe debaty.
"Każdego dnia można obserwować, jak ci ludzie na siebie krzyczą, a to oznacza, że te różnice są cały czas w centrum uwagi" - mówi.
Na pytanie, czy różnice są teraz ostrzejsze niż w czasie wojny secesyjnej, Blessing odpowiada: "Mogę zaryzykować stwierdzenie, że nie byliśmy wtedy tak podzieleni jak teraz".
Popiera to wskazując, że konstytucja Konfederacji (którą Blessing niedawno przejrzał) była podobna do konstytucji USA. "Ale", mówi, "wyobraź sobie, co by się stało, gdyby ludzie, którzy są pro-gun, anty-aborcyjni, pro-strong polityka zagraniczna napisali własną konstytucję?".
Wyglądałaby ona wtedy zupełnie inaczej, gdyby ich bardziej liberalni odpowiednicy wzięli pióra do ręki.
"W dzisiejszych czasach nie moglibyśmy się zgodzić na konstytucję" - mówi.
To wiele mówi.